Rano budzi mnie mama.
- Rose, wstawaj, dzisiaj twój wielki dzień!
- Rose, wstawaj, dzisiaj twój wielki dzień!
Niechętnie
zwlekam się z łóżka i schodzę na śniadanie. Taty nie ma w domu,
najprawdopodobniej wyszedł już do pracy. Zajmuje jakieś stanowisko w urzędzie,
ale nawet nie wiem jakie, nigdy mnie to nie interesowało. Za to mama nie
pracuje w ogóle, całymi dniami siedzi w domu – nie wiem, jakim sposobem jeszcze
nie oszalała.
Przy
stole siedzi moja siostra. Ma tylko pięć lat, jeszcze sporo czasu, zanim będzie
musiała wybrać, tak jak ja dziś. Odganiam te myśli.
-
Denerwujesz się? – mama próbuje rozpocząć rozmowę.
-
Nie denerwuję się. Umieram ze strachu – mówię zgodnie z prawdą.
-
Daj spokój, wszystko będzie dobrze – stara się mnie pocieszyć.
Po
chwili ciszy mówię:
-
Nadal będziecie mnie kochać, nawet jeśli wybiorę inną frakcję?
Mama
nie odpowiada.
***
Jedziemy
autobusem na ceremonię. Hayley jest wyjątkowo
podekscytowana, ledwo może wysiedzieć w miejscu. Zdaje się nie zauważać
tego, jak nerwowo się rozglądam i nie wiem, co zrobić z rękami.
-
To takie niesamowite! – mówi głośno, ale natychmiast ścisza ton, kiedy Erudyci
odwracają głowy w jej kierunku. – Szesnaście lat minęło jak z bicza strzelił!
Nie mogę się doczekać, chcę już wybrać swoją nową frakcję!
-
Jesteś aż taka ucieszona? – pytam beznamiętnie.
-
A ty nie? Przecież to ekscytujące, za kilka godzin będziesz mogła stać się
zupełnie kimś innym! – kontynuuje, ale już przestaję jej słuchać.
W
końcu dojeżdżamy i fala szesnastolatków wlewa się do budynku. Wszyscy udajemy
się do dużej sali i ustawiamy się według frakcji. Stoję obok przyjaciółki, ale
przepycham się do przodu, by cokolwiek zobaczyć.
Na
środku pomieszczenia znajduje się prowizoryczna ława, a na niej kamienne misy.
Jest ich pięć, w każdej z nich znajdują się jakieś przedmioty, które są
metaforami frakcji, tak więc Prawość ma szkło, Erudycja wodę, Altruizm szare
kamienie, Nieustraszoność rozżarzone węgle, a Serdeczność ziemię.
Wiem,
co trzeba zrobić. Nożem naciąć sobie rękę i przystawić ją tak, aby krew
znalazła się w tej misie z symbolem frakcji, do której chcemy należeć. To
trochę przerażające.
Co
roku ceremonię przeprowadza inna frakcja. W tym roku jest to Nieustraszoność,
więc na środek wychodzi ich przywódca.
Z
tego co usłyszałam, mężczyzna ma na imię Max. Mowa nie była ani trochę
interesująca, więc po prostu przestałam dalej słuchać. Otrząsnęłam się dopiero
wtedy, kiedy wyczytał pierwsze nazwisko. Zawsze zaczynamy od końca alfabetu,
więc będę jedną z pierwszych.
-
Gregory Zellner.
Trzęsie
się, kiedy podchodzi do mis. Waha się przez chwilę, a następnie nacina sobie
dłoń, a jego krew skapuje do pojemnika z ziemią. Wybrał Serdeczność.
Następna
jest jakaś dziewczyna z Erudycji, pozostaje w swojej frakcji.
Wtedy
słyszę swoje nazwisko.
-
Rosalie Wright.
Nerwowo
przepycham się na środek pomieszczenia. Czuję na sobie wzrok wszystkich
zebranych. Rozglądam się, widzę Hayley, która macha do mnie. Szepcze coś, z
ruchu jej warg wnioskuję, że próbowała przekazać „powodzenia”.
Nagle
wszystkie moje przemyślenia z poprzedniej nocy wydają się niedorzeczne i odkrywam,
że nie jestem pewna co do swojego wyboru. Znów zaczynam się zastanawiać, choć
wiem, że nie mam wystarczająco dużo czasu.
Altruizm?
Nie, na pewno nie. To już zdecydowałam. Moje życie nie może być takie… nudne. Nie
chcę cały czas myśleć o innych.
Serdeczność?
Nie chcę do nich należeć, nie chcę być zawsze radosna. Ciekawe, czy oni
naprawdę tacy są. Może kiedy mają gorsze dni tylko takich udają?
Prawość?
Z jednej strony nie chcę tu zostać, nie mam zamiaru przechodzić przez ten
nowicjat, ale z drugiej strony nie chcę opuścić mojej rodziny. Mimo wszystko
rodzice powinni to zrozumieć, przecież sami byli transferami z innych frakcji…
Erudycja?
Zerkam na gromadkę szesnastolatków ubranych na niebiesko od stóp do głów,
wszyscy w okularach, chociaż tak naprawdę nie muszą ich nosić.
Nieustraszoność?
Spoglądam teraz na grupkę całą w czerni, jako jedyni nie zachowują powagi,
śmieją się do siebie, popychają dla żartu. Ja również uśmiecham się mimowolnie.
W
sumie, czemu nie?
Stoję
tak może przez kilkanaście sekund, lecz wydaje mi się, jakby minęła cała
wieczność. W końcu biorę do ręki nóż. Przysuwam ostrze do dłoni, nacinam lekko.
Powinno boleć, ale jestem tak zdenerwowana, że w ogóle nie czuję bólu. Kilka
kropel mojej krwi skapuje na podłogę. Ruch jest zdecydowany, choć tak naprawdę
w ogóle nie wiem, co robię.
Moja ręka
wędruje ku rozżarzonym węglom, a chwilę potem Nieustraszeni nawołują, wykazując
zadowolenie.
Teraz
jestem jedną z nich.
Podchodzę
do grupki. Jestem pierwszą osobą dzisiaj, która ich wybrała.
Ceremonia
nabiera tempa, wydaje się, że inni coraz szybciej dołączają do poszczególnych
frakcji. Co jakiś czas zerkam na osoby, które wybrały Prawość. Współczuję im
tego, że podczas nowicjatu będą zmuszeni wyjawić wszystkie swoje sekrety.
Dostrzegam
wśród nich Hayley, która patrzy na mnie smutnym wzrokiem. Nie próbuję nawet
dodać jej otuchy uśmiechem albo posłać przepraszające spojrzenie. Nie mam na to
sił. Czy naprawdę moja przyjaciółka nie dostrzegła, że nie pasuję do naszej
rodzinnej frakcji?
Spoglądam
na moją mamę. Ma przygaszony wzrok. Wygląda trochę, jakby spodziewała się
mojego wyboru, ale jednocześnie do końca myślała, że jednak zostanę w Prawości.
Max
wyczytuje kolejne nazwisko, a na środek wychodzi chłopak z Altruizmu, który
ustąpił mi miejsca w autobusie. Nie wygląda na zdenerwowanego, wręcz
przeciwnie. Lecz mimo tego stojąc przy misach długo się zastanawia, pewnie tak
samo jak ja analizuje każdą możliwość, bo może też nie dokonał wyboru
wcześniej.
Nerwowo
zerka na mężczyznę siedzącego wśród przywódców frakcji, możliwe, że są rodziną.
Mają całkiem podobne rysy twarzy.
Mężczyzna
kiwa głową, jakby chciał dodać chłopcu otuchy.
„Pewnie
zostanie w Altruizmie”, myślę. Od lat nikt tam urodzony nie opuścił tej
frakcji, w statystykach Ceremonii Wyboru są najlojalniejsi.
Stoi
tam mniej więcej tyle czasu, ile ja, a może nawet więcej. Kiedyś myślałam, że
to będzie banalnie proste, ale dopiero dziś widzę, jak bardzo się myliłam.
W
końcu nacina sobie dłoń, lecz nadal się waha.
Jego
krew skapuje na węgle. Uśmiecham się.
Tobias
Eaton również wybrał Nieustraszoność.
____________________________________
Dobra, znowu zmieniłam szablon. W tamtym nie mogłam zrobić akapitów. Dzięki Abigail, to serio wygląda bardziej sexy.
Wiem, że rozdział beznadziejnie krótki, ale chciałam koniecznie zakończyć w tym momencie :) Więc mamy już kolejną osobę znaną z książki, potem będzie ich jeszcze więcej. Starałam się, żeby wszystko było zgodne z "Niezgodną" ale także z "Transferem". Wiem, że trochę popędziłam z akcją, bo już w drugim rozdziale Ceremonia Wyboru, potem postaram się trochę zwolnić.
Dziękuję za wszystkie te wyświetlenia, choć pewnie 3/4 z nich nabiłam sama sprawdzając czy nie ma żadnego nowego komentarza :P Pozdrawiam wszystkich komentujących i tym samym zapraszam do komentowania :)
PS. Co byście sądzili o zakładce 'bohaterowie'?
PS. Co byście sądzili o zakładce 'bohaterowie'?